Zawsze uważałam się za osobę w nierozerwalny sposób zrośniętą z miastem. Odnajduję się w szumie, ulicznym zgiełku, pogoni, chaosie i spalinach. Jednak ta mała ucieczka, te niesamowite chwile w górach, pokazały mi jak bardzo potrzebowałam kontaktu z naturą. Siedząc na wzniesieniu podziwiałam las i delektowałam się idealną, niczym niezmąconą ciszą. Czapy śniegu, chłód, mgła, drzewa i ja.
Swoje podniebienie rozpieszczałam cudownymi potrawami - domowym schabowym z piwem, pierogami z borowikami w masełku, "zboczeńcem" (o którym niebawem Wam napiszę) i ruskimi z nieprzyzwoitą ilością skwierczących skwarek. Czułam jakbym wróciła do źródła i ponownie miała się narodzić. Wszystkie problemy wydały się błahe a z mojej twarzy nie schodził zarażający wszystkich uśmiech.
Byłam przesycona szczęściem, które udało mi się zabrać ze sobą do ponurej, otulonej szarym śniegiem Warszawy.
Byłam przesycona szczęściem, które udało mi się zabrać ze sobą do ponurej, otulonej szarym śniegiem Warszawy.
Jacek i Gabrysia, czyli górski pasjonat i mała księżniczka. Spotkaliśmy
się na szlaku, wypiliśmy kilka kubków herbaty i porozmawialiśmy o
miejscach, które warto zobaczyć.
A na koniec przepyszne tiramisu w krakowskim Satori. Najlepsze jakie jadłam.
Piękne zdjęcia !!!
OdpowiedzUsuńDziękuję :* Miło mi to czytać :)
UsuńJaka piękna zima. W miastach nie jest tak pięknie jak w lasach i wioskach ; )
OdpowiedzUsuńJakoś nigdy się nie spodziewałam, że zima może mi się tak bardzo podobać. Przez godzinę siedziałam na śniegu i wpatrywałam się w ten domek pokazany na pierwszym zdjęciu. Coś niesamowitego :)
UsuńCzy to Satori w którym my byłysmy w Krk? Najlepsze tiramisu na świecie..oprócz mojego xp
OdpowiedzUsuńTak, to dokładnie to. Od tylu lat chodzę tam niezmiennie.
UsuńI nie Twoje tiramisu, tylko Twojej siostry :)